Zobacz pełną wersję : Dysk zewnętrzny 2,5 czy 3,5 cala?
stoję przed wyborem zakupu dysku zewnętrznego o pojemności 1 do 2 TB, nie wiem na jaki się zdecydować, 2,5 czy 3,5 cala, może mieć zasilanie sieciowe, co polecacie, aby trochę mi posłużył.
A jakie zastosowanie tego ma być?
głównie archiwum foto, nie zależy mi szczególnie na prędkości
będę wdzięczny za każdą wskazówkę
Podłączane na stałe czy od czasu do czasu?
Brałbym 2,5. Mniejsze. Mniej zamieszania z kablami.
Hmm... ja korzystam z przejściówki USB 3.0->SATA i SSD 500GB jako przenośnego i macierzy dyskowej jako serwera plików. Ale tak jak pisał grizz: do czego to?
Wez najwolniejszy dysk 3.5" z najdluzsza gwarancja.
podłączane na czas archiwizacji, obróbki, nie na stałe.
A jak z awaryjnością, taka sama w obu przypadkach?
to może jakaś konkretna marka?
Taki kabelek
http://m.ceneo.pl/8102646
I dobry dysk np. WD Red lub Black
Teoretycznie 3,5 mniej awaryjne.
Mam oba. Podłączanie dużego mnie wkurza.
Jakis Seagate Green albo WD Caviar Blue.
Jeszcze jest taka seria WD Red Network Intellipower - wyjatkowo ciche i chlodne.
Do tego zwykla obudowa USB 3.0 z wylacznikiem zeby nie wkurzal jak grizza :D
Jak archiwum,to nie chcę mieć tego podłączone na stałe.
Jakis Seagate Green albo WD Caviar Blue.
Jeszcze jest taka seria WD Red Network Intellipower - wyjatkowo ciche i chlodne.
Do tego zwykla obudowa USB 3.0 z wylacznikiem zeby nie wkurzal jak grizza :D
Prowdę godocie - WD Blue lepsiejszy WD Black, z RED jeżeli pracuje 24/7 jest super podobnie jak WD purple
To ja wtrącę swoje 3 grosze jako że temat bliski mej działalności.
Nie patrz na długość gwarancji bo często nie jest to wyznacznikiem niczego.
Fajnie jak będzie 5 lat ale co Ci z tego jak dysk padnie i dane szlag trafi.
W wypadku archiwum czy backupu trzeba stawiać na bezawaryjność i wbrew pozorom to jak często dysk startuje i leży odłączony ma znaczenie.
Gdybym ja miał kupować na chwilę obecną dla siebie i miałby to być backup /archiwum lub main storage to były by takie opcje (w takiej kolejności):
HGST Hitachi
WD Black
WD Red w ostateczności gdyż ostatnio się posypały
Omijaj:
Seagate tu jest loteria albo będzie żył długo albo trafisz na padakę.
WD Blue (używamy w firmie bo "tanie" pada ok 10%)
Wszelkie wersje eco green etc. i refurby.
Co do rozmiaru to tak jak koledzy powyżej piszą proponuję wziąć 3,5" (większa bezawaryjność) oraz jeśli w przyszłości pomyślisz o domowym NAS'ie to będą jak znalazł.
dzięki koledzy za wskazówki, daliście do myślenia :) kierunek nadany.
pomoc Wasza nieoceniona :)
To ja wtrącę swoje 3 grosze jako że temat bliski mej działalności.
Nie patrz na długość gwarancji bo często nie jest to wyznacznikiem niczego.
Fajnie jak będzie 5 lat ale co Ci z tego jak dysk padnie i dane szlag trafi.
W wypadku archiwum czy backupu trzeba stawiać na bezawaryjność i wbrew pozorom to jak często dysk startuje i leży odłączony ma znaczenie.
...
Mz lepiej miec padniety 4 letni dysk na gwarancji, ktory mozna wymienic na nowy, niz padniety 4 letni dysk po gwarancji, ktory mozna wyrzucic, ale co kto lubi.....
Mz lepiej miec padniety 4 letni dysk na gwarancji, ktory mozna wymienic na nowy, niz padniety 4 letni dysk po gwarancji, ktory mozna wyrzucic, ale co kto lubi.....
Ale ja proszę o czytanie ze zrozumieniem. Chodziło wszak o to aby w pierwszej kolejności patrzeć na firmę / serie / model a dopiero później patrzeć który z tych wyselekcjonowanych ma najdłuższą gwarancję.
Imho lepiej mieć dysk z failure rate na poziomie poniżej procenta z dwuletnia gwarancją niż taki z pięcioletnią gdzie 10% pada. W przytoczonym zastosowaniu chodzi chyba o to żeby nie padł i dane były bezpieczne a nie o to żeby padł i dane pójdą się gonić ale mamy gwarancję wiec mamy dysk tylko co z tego jak najczęściej dane są dla nas wielokrotnie cenniejsze niż hdd.
Podsumowujac wolałbym hitachi z dwuletnia gwarancja niż wd blue lub seagate z 3 lub 5 letnia gwarancją którą producent wciska żeby uatrakcyjnić towar.
Cóż może mam dziwne myślenie ale jak sie komuś raz posypie dysk / macierz / backup i straci coś cennego za co dałby wiecęj niż za hdd to się perspektywa zmienia.
Nie znam się na tym, ale na swoje potrzeby wybrałem opcję "oba". Po prostu wyszedłem z założenia, że dane zdublowane na dwóch najtańszych dyskach będą zawsze bezpieczniejsze niż na jednym, nawet najbardziej niezawodnym.
Ale ja proszę o czytanie ze zrozumieniem. Chodziło wszak o to aby w pierwszej kolejności patrzeć na firmę / serie / model a dopiero później patrzeć który z tych wyselekcjonowanych ma najdłuższą gwarancję....
No dobra - dawaj te dane na ktorych opierasz swoje wybory.
Nie znam się na tym, ale na swoje potrzeby wybrałem opcję "oba". Po prostu wyszedłem z założenia, że dane zdublowane na dwóch najtańszych dyskach będą zawsze bezpieczniejsze niż na jednym, nawet najbardziej niezawodnym.
Dokladnie.
Najwazniejsze rzeczy trzymam w 4 roznych miejscach - 2 dyski, 1 USB i w chmurze.
Taki kabelek
http://m.ceneo.pl/8102646
Taki kabelek fajny jest, tylko do takiego dysku potrzebne jeszcze zasilanie, a to jak grizz pisał jest upierdliwe.
No dobra - dawaj te dane na ktorych opierasz swoje wybory.
Dokladnie.
Najwazniejsze rzeczy trzymam w 4 roznych miejscach - 2 dyski, 1 USB i w chmurze.
Mam podobnie, choć ciut inaczej.
Powiedzmy, że zapełniłem jeden dysk. Kupiłem nowy. Zawartość starego pakuję tar.gz i kopiuję na nowy. Na nowym więc mam zawartość starego (spakowaną) i powoli zapełniam nowy.
Stary do szafy.
A oprócz tego naj naj najważniejsze dane lecą do chmury. W chmirze ustawiłem sobie backup na dodatkowy dysk. Więc też jest podwójnie.
Rabbit, jeśli to tylko archiwum, czyli dysk uruchamiany okazyjnie, to wziąłbym dwa dyski 2,5 cala o tej samej pojemności. Ewentualnie, wykorzystałbym propozycje Bogdana z chmurą. Czyli jedna kopia w domu na dysku, druga, lustrzana w usłudze sieciowej. Z tymże wersja w chmurze musiałaby opierać się na ręcznym przesyłaniu danych bez synchronizacji dysku. W końcu ten dysk archiwalny byłby przyłączany tylko na czas kopiowania danych.
Rabbit, jeśli to tylko archiwum, czyli dysk uruchamiany okazyjnie, to wziąłbym dwa dyski 2,5 cala o tej samej pojemności. ...
To już chyba rzecz gustu, ja wolałem za podobne pieniądze kupić 2,5 i dwa razy większy 3,5. Większy odpalam średnio raz na kwartał, tylko wtedy jak robię porządek na kompie. Tą metodą mam ważne pliki zawsze w dwóch miejscach (komp + 2,5 lub 2,5 + 3,5) i mam trochę miejsca na większym na rzeczy, które nie są zbyt ważne, ale szkoda je "zmoderować" po olkowemu ;)
.
A co do zasilania - jakis czas temu, przy okazji wymiany w laptopie HDD na SSD, kupiłem za kilkadziesiąt złotych zestaw firmy Logilink, w którym były wszelkie możliwe kable do podłączenia dysku zewnętrznego przez USB. Wraz z zasilaniem ATA lub SATA.
dokłądnie takie coś
http://logilink.eu/Products_LogiLink/Notebook-Computer_Accessories/USB_Adapter-Converter/Adapter_USB_20_to_25_plus_35_Zoll_IDE_plus_SATA_HD D_OTB.htm
To już chyba rzecz gustu, ja wolałem za podobne pieniądze kupić 2,5 i dwa razy większy 3,5. Większy odpalam średnio raz na kwartał, tylko wtedy jak robię porządek na kompie. Tą metodą mam ważne pliki zawsze w dwóch miejscach (komp + 2,5 lub 2,5 + 3,5) i mam trochę miejsca na większym na rzeczy, które nie są zbyt ważne, ale szkoda je "zmoderować" po olkowemu ;)
.
Tak, to głównie rzecz gustu. Ze względu na ilość różnych wariantów najlepiej sprawdzić jaki zestaw będzie najbardziej poręczny. Ostatnio u znajomych spotkałem się z rozwiązaniem, które nawiązuje do usługi WD My Passport. Kupił na aukcji jakiś starszy komputer za grosze i dołożył do niego 2 TB dysk. Wpiął komputer do domowego routera po kabelku i raz w tygodniu zgrywa na niego archiwum. Obsługuje go przez VNC. Po zgraniu archiwum zostawia komputer archiwizujący na jakiś czas by archiwum zsynchronizowało się z chmurą. Jak tylko nadchodzi sygnał, że wszystko gra, wyłącza go.
Taki kabelek fajny jest, tylko do takiego dysku potrzebne jeszcze zasilanie, a to jak grizz pisał jest upierdliwe.
Właśnie nie, wybrałem przejściówkę zasilającą HDD przez USB. :-P
Właśnie nie, wybrałem przejściówkę zasilającą HDD przez USB. :-P
Baardzo śmieszne. Kup, spróbuj, oddasz i powiesz "mea culpa".
To co piszą w opisie to bleeee. Miałem, sprawdzałem. Dysk robił: pyk, pyk, pyk... i nie zastartował. Są kabelki z małym zasilaczem 12V i te tak, te się nadają.
O, np. taki: http://allegro.pl/adapter-usb-2-0-dysk-hdd-sata-ide-2-5-3-5-cd-dvd-i5577288977.html
Dodatkowo masz IDE w prezencie. Takie coś u mnie smiga w robocie.
Ja się w takie wynalazki juz nie bawię. raz trafisz, działa, raz nie trafisz - pyk, pyk. Podobnie przy obudowach na 2,5".
Mam segaty zewnętrzne 2,5 i 3,5 śmigaja. WD też są bardzo fajne. Działają bezproblemowo. Padnie - backup.
No dobra - dawaj te dane na ktorych opierasz swoje wybory.
A proszę bardzo wedle życzenia ;) poczytaj sobie dane firmy backblaze z kilku ostatnich lat.
https://www.backblaze.com/blog/hard-drive-reliability-stats-q1-2016/
Ponadto w firmie ponad 1100 stacji roboczych, ponad 800 laptopów i ponad 200 serwerów więc mam pewną wiedzę na temat tego co pada najczęściej a co nie.
A proszę bardzo wedle życzenia :wink: poczytaj sobie dane firmy backblaze z kilku ostatnich lat.
https://www.backblaze.com/blog/hard-drive-reliability-stats-q1-2016/
Ponadto w firmie ponad 1100 stacji roboczych, ponad 800 laptopów i ponad 200 serwerów więc mam pewną wiedzę na temat tego co pada najczęściej a co nie.
Nie moge sie oprzec... :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Posluze sie fragmentem autobiograficznej książki "Sled Driver: Flying the World's Fastest Jet" Briana Shula, majora amerykańskiego lotnictwa, który w ciągu 20 lat służby brał udział w Wojnie w Wietnamie, a następnie był pilotem zwiadowczego samolotu SR-71 Blackbird. SR-71 od 1976 roku nieprzerwanie dzierży tytuł najszybszego samolotu o napędzie odrzutowym - osiągnął 3 529,6 km/h.
Kto nie czytal - moze go zachece tym fragmentem :)
Jest wiele rzeczy, których nie mogliśmy zrobić w SR-71, ale byliśmy najszybszymi facetami na dzielnicy i uwielbialiśmy przypominać o tym innym pilotom. Ludzie często nas pytali, czy z tego powodu fajnie się latało tym odrzutowcem. Fajnie nie byłoby pierwszym słowem, którego bym użył. Intensywnie, może. Nawet "wyzwanie". Ale był taki dzień w naszych Saniach, który można by opisać jako fajne wrażenie bycia najszybszymi facetami na niebie, przynajmniej na moment.
To było kiedy z Waltem lecieliśmy na ostatni lot treningowy. Potrzebowaliśmy 100 godzin w samolocie, żeby ukończyć szkolenie i uzyskać status gotowości do wykonywania misji. Gdzieś nad Colorado ukończyliśmy setną godzinę. Nad Arizoną zrobiliśmy zwrot, samolot sprawował się wyśmienicie. Zaczynaliśmy się czuć bardzo pewnie, nie tylko dlatego, że wkrótce mieliśmy zacząć latać na prawdziwe misje, ale również dlatego, że przez ostatnie miesiące zdobyliśmy zaufanie do samolotu. Mknąc 25 000 metrów nad pustyniami z granicy Arizony widziałem już wybrzeże Kalifornii. Nareszcie, po miesiącach pracy na symulatorze, miałem pełne panowanie nad samolotem.
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/sr71_02-1.jpg
źródło (http://joemonster.org/i/2014/03/sr71_02.jpg)
Zaczynałem trochę współczuć Walterowi siedzącemu w tylnym fotelu. Siedział tam, bez możliwości podziwiania widoków przed nami, jedynie z zadaniem monitorowania czterech różnych radiostacji. To był dla niego dobry trening, bo w czasie prawdziwych misji odebranie ważnego przekazu ze sztabu mogło mieć znaczący wpływ na zadanie. Z kolei dla mnie trudne było to, że musiałem komuś oddać kontrolę nad radiem, które w całej dotychczasowej karierze sam obsługiwałem. Ale to była część podziału obowiązków w tym samolocie i musiałem się z tym pogodzić. Mimo to nadal upierałem się, że kiedy jesteśmy na ziemi, to ja będę obsługiwał łączność. Walt był dobry w wielu aspektach, ale nie mógł się ze mną równać w mówieniu płynnym, spokojnym radiowym głosem, umiejętnością, którą zdobyłem przez lata latania na myśliwcach, gdzie nawet mały błąd w komunikacji mógł doprowadzić do uziemienia pilota. Rozumiał to i pozwalał mi na tę odrobinę luksusu.
Żeby się trochę zorientować z czym musi się zmagać Walt, przełączyłem radio na swój panel i słuchałem sygnałów razem z nim. Większość ruchu w eterze było z centrum ruchu lotniczego w Los Angeles, daleko pod nami, które sprawowało nadzór nad codziennym tłokiem w powietrzu w ich sektorze. Mimo że mieli nas na ekranach (choć na krótko), to poruszaliśmy się w niekontrolowanej przestrzeni i zwykle z nimi nie rozmawialiśmy, chyba że musieliśmy zejść niżej.
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/sr71_03-1.jpg
źródło (http://joemonster.org/i/2014/03/sr71_03.jpg)
Usłyszeliśmy jak drżący głos pilota Cessny poprosił o weryfikację prędkości względem ziemi. Centrum odpowiedziało: "November Charlie 175, mam cię z prędkością dziewięćdziesięciu węzłów względem ziemi".
Musicie wiedzieć, że kontrolerzy z Centrum, niezależnie czy rozmawiali z kursantem w Cessnie, czy z Air Force One, zawsze mówili tak samo - spokojnym, niskim, profesjonalnym głosem, który powodował, że czułeś się dla nich ważny. Nazywałem to "głosem z centrum w Houston". Zawsze mi się wydawało, po latach oglądania filmów dokumentalnych o programie kosmicznym i słuchaniu spokojnego i wyraźnego głosu kontrolerów z Houston, że wszyscy kontrolerzy mówią właśnie w ten sposób, i zwykle tak właśnie było. I nie miało znaczenia w jakim rejonie kraju leciałeś, brzmiało to jakby zawsze gadał ten sam facet. Przez lata ten głos stał się kojącym dźwiękiem dla uszu pilota. Z drugiej strony, piloci zawsze starali się brzmieć jak Chuck Yeager, a przynajmniej jak John Wayne. Lepiej zginąć niż źle zabrzmieć w eterze.
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/sr71_04-1.jpg
źródło (http://joemonster.org/i/2014/03/sr71_04.jpg)
Chwilę po pytaniu Cessny odezwał się Twin Beech, wyraźnie wyniosłym tonem, prosząc o podanie jego prędkości. "Mam cię z prędkością stu dwudziestu pięciu węzłów względem ziemi". O rany, pomyślałem, ten z Beechcrafta musiał być przekonany, że zaimponował mniejszemu braciszkowi w Cessnie. Nagle, zupełnie znikąd, odezwał się pilot F-18 z bazy lotnictwa marynarki w Lemoore. Od razu można było poznać kozaka z Marynarki, ponieważ brzmiał bardzo luzacko. "Centrum, Dusty 52 sprawdź prędkość". Zanim Centrum odpowiedziało pomyślałem: "hej, Dusty 52 w swoim kokpicie za milion dolarów ma wskaźnik prędkości względem ziemi, więc dlaczego prosi Centrum o odczyt?" I mnie olśniło, spryciarz Dusty chciał się upewnić, że każdy nieopierzony nielot od Mount Whitney do Mojave będzie słyszał z jaką prędkością się porusza. On dziś jest najszybszym kolesiem w okolicy i chce żeby każdy wiedział jak świetnie się bawi w swoim Hornecie. Po chwili nadeszła odpowiedź, tym samym spokojnym, wyraźnym tonem "Dusty 52, Centrum, mam cię z prędkością 620 węzłów względem ziemi".
Pomyślałem "czyż on się sam nie podkłada?" Kiedy odruchowo sięgałem ręką do przycisku nadawania musiałem sobie przypomnieć, że to Walt obsługuje radiostację. Ale nadal wiedziałem, że coś z tym trzeba zrobić - jeszcze chwila i wylecimy z sektora, i taka okazja bezpowrotnie przepadnie. Hornet musi sczeznąć i musi sczeznąć natychmiast. Pomyślałem o wszystkich naszych szkoleniach na symulatorze i jak ważne było to, że udało nam się stworzyć zgraną załogę, i wiedziałem, że wejście na radio zaprzepaści całą tę pracę. Byłem rozdarty.
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/sr71_05-1.jpg
źródło (http://joemonster.org/i/2014/03/sr71_05.jpg)
Gdzieś 21 kilometrów nad Arizoną znajdował się pilot krzyczący w swoim kosmicznym hełmie. I wtedy usłyszałem. Kliknięcie przycisku nadawania z tylnego fotela. To była ta chwila, w której zrozumiałem, że Walt i ja staliśmy się załogą. Bardzo profesjonalnie, bez emocji, Walter powiedział: "Centrum Los Angeles, Aspen 20, mógłbyś podać nam naszą prędkość względem ziemi?" Bez najmniejszej zwłoki, jak w każdym innym przypadku, nadeszła odpowiedź: "Aspen 20, mam cię z prędkością tysiąca ośmiuset czterdziestu dwóch węzłów względem ziemi".
Najbardziej mi się spodobało to czterdzieści dwa, takie dokładne i dumne było Centrum mogąc dostarczyć te dane bezzwłocznie i było czuć, że kontroler się uśmiechał. Ale moment, od którego wiedziałem, że na lata będziemy z Waltem bardzo dobrymi przyjaciółmi, nastąpił kiedy znowu usłyszałem kliknięcie nadawania i Walt swoim głosem pilota myśliwca powiedział: "O, Centrum, bardzo dziękuję, my mamy na budziku bliżej tysiąc dziewięćset".
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/sr71_06-1.jpg
źródło (http://joemonster.org/i/2014/03/sr71_06.jpg)
Przez ten moment Walter był bogiem. I wreszcie usłyszeliśmy małą rysę w "głosie z Houston", kiedy kontroler z LA powiedział "Przyjąłem Aspen, prawdopodobnie twój sprzęt jest dokładniejszy od naszego. Tym razem wam się udało, chłopaki".
Wszystko to trwało ledwie chwilkę, ale w tym krótkim, pamiętnym sprincie przez południowy zachód Marynarka zginęła w płomieniach, wszyscy śmiertelnicy na tej częstotliwości musieli bić pokłony przed Królem Prędkości, a co ważniejsze - Walter i ja przekroczyliśmy tę granicę dzielącą nas od zostania prawdziwą załogą. Przez całą drogę do wybrzeża nie usłyszeliśmy żadnej transmisji na tej częstotliwości.
Baardzo śmieszne. Kup, spróbuj, oddasz i powiesz "mea culpa".
To co piszą w opisie to bleeee. Miałem, sprawdzałem. Dysk robił: pyk, pyk, pyk... i nie zastartował. Są kabelki z małym zasilaczem 12V i te tak, te się nadają.
O, np. taki: http://allegro.pl/adapter-usb-2-0-dysk-hdd-sata-ide-2-5-3-5-cd-dvd-i5577288977.html
Dodatkowo masz IDE w prezencie. Takie coś u mnie smiga w robocie.
Bodziu: mam, używam, działa. NA USB 2.0-> SATA dwa razy USB, na USB 3.0->SATA jeden USB i... czy to w noc, czy to w dzień... tfu tam! Działa, a
z przejściówek korzystam, bo używam różnych dysków.
Bodziu: mam, używam, działa. NA USB 2.0-> SATA dwa razy USB, na USB 3.0->SATA jeden USB i... czy to w noc, czy to w dzień... tfu tam! Działa, a
z przejściówek korzystam, bo używam różnych dysków.
Ja siem z Tobom kócił nie bede.
W tym linku co zapodałeś jest tylko jeden kabelek USB. To jakim cudem podłączasz dwa przy USB 2.0 hę ?
Ja siem z Tobom kócił nie bede.
W tym linku co zapodałeś jest tylko jeden kabelek USB. To jakim cudem podłączasz dwa przy USB 2.0 hę ?
Nie takie rzeczy Saboor ma na biurku....
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/dvdrewinderdevice-1.jpg
źródło (http://www.skidzopedia.com/wp-content/uploads/2008/12/dvdrewinderdevice.jpg)
Nie takie rzeczy Saboor ma na biurku....
Przessssssssssstań mie podglądać!!!
@Bodzio, masz dziadu: coś w podobie...
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/a009a2ba7ff31c389b7eeb1c8361491b-1.jpg
źródło (http://www.bilder.delock.de/produkte/orig/a009a2ba7ff31c389b7eeb1c8361491b.jpg)
Do opornych dysków:
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/09/giphy-1.gif
źródło (https://media.giphy.com/media/10iw8JeJOpqH2o/giphy.gif)
Te przejściówki, kabelki, obudowy zewnętrzne do dysków 3,5 cala to jakaś masakra. Odkąd mam w obudowie komputera stację dokującą do dysków SATA korzystam z gołych dysków 3,5 cala jak z dysków zewnętrznych. Polubiłem to rozwiązanie do tego stopnia, że rozwaliłem obudowy moich dysków zewnętrznych i wyjąłem je, nie czekając końca gwarancji ;-).
BTW - kilka dni temu kupiłem w Biedronce Seagate 1.5 TB (STEA1500400) za 229 PLN, co daje chyba dobry stosunek cena/pojemność jak na dyski przenośne 2,5 cala.
Te przejściówki, kabelki, obudowy zewnętrzne do dysków 3,5 cala to jakaś masakra. Odkąd mam w obudowie komputera stację dokującą do dysków SATA korzystam z gołych dysków 3,5 cala jak z dysków zewnętrznych.
Również tak miałem, do czasu, gdy kupiłem stację dokującą z interfejsem USB3. Szybkość niewiele mniejsza niż w kieszeni wewnętrznej, a za to kilka zalet - nie obciąża zasilacza w komputerze, dysk ma dużo lepsze warunki chłodzenie i widać, jaki dysk jest aktualnie włożony. Do tego moja stacja ma dwie kieszenie i możliwość klonowania dysku bez włączania komputera, ale z tej ostatniej funkcjonalności nie mam potrzeby korzystania - raz sprawdziłem, że działa i później ani razu nie użyłem. Kieszeń w komputerze została, ale praktycznie zawsze jest pusta.
Również tak miałem, do czasu, gdy kupiłem stację dokującą z interfejsem USB3. Szybkość niewiele mniejsza niż w kieszeni wewnętrznej, a za to kilka zalet - nie obciąża zasilacza w komputerze, dysk ma dużo lepsze warunki chłodzenie i widać, jaki dysk jest aktualnie włożony. Do tego moja stacja ma dwie kieszenie i możliwość klonowania dysku bez włączania komputera, ale z tej ostatniej funkcjonalności nie mam potrzeby korzystania - raz sprawdziłem, że działa i później ani razu nie użyłem. Kieszeń w komputerze została, ale praktycznie zawsze jest pusta.
Nie miałem na myśli kieszeni a wbudowaną w obudowę stację dokującą, coś jak na poniższym zdjęciu:
https://forum.olympusclub.pl/imgimported/2016/10/K5__0291580x384-1.jpg
źródło (http://lab501.ro/wp-content/uploads/2013/04/K5__0291-580x384.jpg)
Zdjęcie podlinkowane ze strony: http://lab501.ro/carcase-surse/silentium-pc-gladius-m40-review/5
W takim razie zwracam honor - byłem przekonany, że miałeś na myśli kieszeń.:-) Przyznam, że takiej stacji dokującej wbudowanej na stałe w obudowę jeszcze nie widziałem.
W sumie na naszym rynku widziałem przynajmniej kilka takich obudów, ta ze zdjęcia sprawdza się znakomicie, pomimo, że to budżetowe rozwiązanie.
W sumie na naszym rynku widziałem przynajmniej kilka takich obudów, ta ze zdjęcia sprawdza się znakomicie, pomimo, że to budżetowe rozwiązanie.
Racja, np. Gladius M40 od Silentium PC. Cena ok 250zł bardzo fajne rozwiązanie.
Powered by vBulletin? Version 4.2.5 Copyright Š 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.